Kolor w brandingu to język, który mówi szybciej niż słowa. Problem w tym, że zbyt często barwy wybiera się pod gust właściciela – bo lubi fiolet, bo czerwień „jest przebojowa”. A potem zdziwienie, że klienci widzą w tym coś zupełnie innego.

Czerwień – daje energię i apetyt, ale potrafi być agresywna.
Pomarańcz – zabawa, wolność, ale w poważnych branżach odbiera profesjonalizm.
Żółty – optymizm i uwaga, choć w nadmiarze męczy.
Zieleń – natura, spokój, bezpieczeństwo.
Niebieski – zaufanie, porządek, profesjonalizm.
Fiolet – luksus, kreatywność, odwaga.
Czerń, biel, szarości – fundament elegancji i równowagi.

Każdy z tych kolorów działa jak filtr – wzmacnia lub osłabia to, co chcesz przekazać. Dlatego barwy trzeba dobierać tak samo strategicznie jak nazwę czy font. Mają być spójne z obietnicą marki, grupą docelową, tonem komunikacji.

Dziś wiele marek idzie w skrajny minimalizm – nazwa w charakterystycznej czcionce, jeden kolor, zero dodatkowych znaków. To działa, jeśli ten jeden kolor i krój pisma są naprawdę przemyślane, spójne i niosą emocję. Problem zaczyna się, gdy jest to tylko moda, a nie strategia – wtedy logo jest poprawne, ale pozbawione osobowości i łatwe do pomylenia z setką innych.

Kategorie: BRANDING