🧨 Dotacje, które nie bolą: dlaczego Chiny wygrywają wyścig eksportowy z Europą? Moja
szybka refleksja – po świeżej rezygnacji z wniosku o dotację UE.

W Europie musisz dowieść, że coś zrobisz, zanim dostaniesz pieniądze. W Chinach – dostajesz pieniądze, żeby móc coś zrobić.
To jedno zdanie oddaje fundamentalną różnicę w podejściu do subsydiowania eksportu – zwłaszcza w branży motoryzacyjnej.

🔧 Europejski producent: Excel, audyty i niepewność

Wyobraź sobie, że jesteś producentem części do samochodów elektrycznych. Chcesz rozwinąć eksport. Składasz wniosek o dofinansowanie z programu unijnego. Musisz pokazać:
• prognozy sprzedaży na 3–5 lat,
• plan zatrudnienia,
• model oddziaływania środowiskowego.
A potem – przez lata dowodzić, że wszystko to się spełniło. Jeśli nie? Część środków musisz zwrócić.

Efekt? Małe i średnie firmy często rezygnują. Zbyt duże ryzyko.

🚀 Chiński producent: najpierw kasa, potem wynik

Tymczasem w Chinach?
Lokalny rząd oferuje ci bezzwrotne dotacje na rozwój fabryki lub linii eksportowej. Do tego dochodzi:
• pełny zwrot VAT przy eksporcie,
• tani kredyt od banku państwowego,
• brak obowiązkowych prognoz sprzedaży jako warunku wsparcia.

🤖 Czy Europa może wygrać z tym modelem?

Na razie wygląda na to, że Chiny subsydiują ryzyko, Europa tylko sukces. A przecież innowacja i eksport rodzą się właśnie z odwagi ponoszenia ryzyka.

Wniosek dla decydentów: jeśli chcemy konkurować z Chinami, musimy przestać karać firmy za to, że miały odwagę próbować, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.



🔍 Ciekawostka:
W Chinach dotacje eksportowe często przypominają… fundusze VC. Daje się wielu, licząc, że kilku naprawdę się wybije.
W Europie – odwrotnie. Pieniądze dostają tylko ci, którzy już niemal gwarantują sukces. Tylko czy wtedy naprawdę mówimy o wsparciu?

Kategorie: ZARZĄDZANIE